Karolina & Krzysztof | Sesja narzeczeńska w sadzie


Sesja narzeczeńska w sadzie pełnym kwiatów

Z Karoliną i Krzyśkiem umawialiśmy się na sesję narzeczeńską przez pół roku. Ciągle na przeszkodzie stawała nam pogoda, a brak czasu nie pozostawał w tyle. Jednak nareszcie się udało. I to jak! Spotkaliśmy się na sesję narzeczeńską w sadzie -pięknym i kwitnącym wiosennie.

Wiadomo było, że sesja będzie w sadzie, ale którym? Tego nie wiedział nikt. Pojechaliśmy w okolice, gdzie spodziewać się można było równo rozsadzonhych drzewek, jednak ich kwitnienie nadal było niewiadomą. Bo mamy świadomość, że to jakoś na przełomie kwietnia i maja, ale trafić w ten idealny moment nie jest łatwo. Dlatego jechaliśmy po okolicy wypatrując sadu jak najbardziej zbliżonego do naszego zdjęciowego ideału.

Najpiękniej kwitnący sad

Nie było tak, że zatrzymaliśmy się w jednym sadzie, zrobiliśmy zdjęcia i na tym koniec. W sumie byliśmy chyba w czterech czy pięciu sadach, a każdy z nich było trochę inny. Różniły się stopniem rozwoju kwiatów (naszym celem były w pełni rozkwitu, pokryte bielą drzewka), kątem ułożenia do słońca, a potem również porą dnia, bo zaczęliśmy w pełnym jeszcze słońcu, a kończyliśmy tuż przed zachodem.

Złota godzina

Nie każdy wie, ale najlepsze do sesji fotograficznej (narzeczeńskiej, ślubnej i jakiejkolwiek innej) jest miękkie, padające od strony nisko położonego słońca światło. Trafić na takie światło można albo tuż po wschodzie słońca, albo tuż przed jego zachodem. Ma ono wtedy złoty kolor i na zdjęciach prezentuje się pięknie.

Cierpliwi modele są w sesji najważniejsi!

To sprawdzona i potwierdzona doświadczeniem prawda. Karolina i Krzysiek właśnie tacy byli. Bez marudzenia, bez choćby mrugnięcia okiem poddawali się moim zabiegom i poszukiwaniom idealnego miejsca i światła. Dla mnie takie poszukiwania, połączone z miłą rozmową, są wielką przyjemnością, mam nadzieję, że Karolina i Krzysiek również tak będą wspominać tę sesję.