Weszłam do ich dużego, jasnego domu. Z początku przywitali mnie ostrożnie, trzymali się blisko rodziców. Jeszcze byłam obcą panią, jeszcze nie ciocią. Jeszcze nie było wiadomo co moja wizyta oznacza. Natomiast kiedy wychodziłam, byli już rozbrykani, pewni siebie i radośni. Kuba i Tymek.
A ich rodzice? Zadowoleni z życia, spokojni, zdystansowani. Z niej kreatywność aż kipi, on jest wykonawcą jej odważnych pomysłów. Dlatego ich dom jest taki piękny. Cudnie jest na nich patrzeć.
Ach co to jest za przesympatyczna rodzina! Było pieczenie pierniczków, czytanie świątecznej opowieści i oczywiście wspólne szaleństwa.Wyszłam od nich z bateriami naładowanymi na kolejne zimowe szare i pochmurne dni. Ten dom daje siłę i energię. Sesje lifestyle są fajne!